Każdy
kto uważnie oglądał zamek krzyżacki w Malborku mógł stwierdzić, że jest on
niespotykanie wielki i rozległy, ale nie tylko to czyni go niezwykłym.
Odwiedzającym go Chińczykom, Japończykom, Wietnamczykom, itd. kryterium
wielkości w zupełności wystarcza, przyciąga ich sam fakt, że jest to największa
na świecie kupa średniowiecznych cegieł. Przyjeżdżają więc i robią sobie fotki,
żeby tę osobliwość zaliczyć.
My
jednak nie jesteśmy Chińczykami tylko Polakami i żyjemy w państwie, które
kiedyś z państwem zakonnym sąsiadowało. Wiemy, że wielkość zamku wynika z tego,
iż skupiał się w nim cały krzyżacki przemysł zbrojeniowy, odzieżowy,
piwowarski, itd. Jednak nie tylko wielkość wyróżniała Malbork spośród
wszystkich innych zamków krzyżackich. Prawie wszystkie inne zamki to proste,
surowe i do bólu funkcjonalne warownie obronne. Chciałoby się powiedzieć - tak
praktyczne w swej prostocie, że aż ponure. Nie ma w nich miejsca na żadne
ozdoby, nic co by odstawało od codziennego życia średniowiecznego mnicha –
rycerza. Zamek w Malborku taki nie
jest. Świadczą o tym liczne rzeźbione detale, a także liczne zbytkowne sale
biesiadne z marmurowymi kolumnami, które do dziś przypominają o przepychu
odbywających się w nich uczt.
Skąd
taki przepych i skąd takie świeckie obyczaje u skromnych mnichów prowadzących
przeważnie bardzo surowy tryb życia? Zapewne Krzyżacy chcieli olśnić swych
gości i pozyskać nowych braci zakonnych. Wiadomo przecież, że mnisi nie
rozmnażali się w sposób naturalny i jedynym sposobem na powiększenie liczby braci
– rycerzy było werbowanie członków rodzin rycerskich z państw niemieckich lub z
Francji. Gdyby więc taki młody kandydat na członka Zakonu obejrzał przed
złożeniem ślubów taką warownię na przykład w Świeciu nie wiadomo czy chciałby
te śluby później złożyć. Widząc natomiast krzyżacką stolicę przyćmiewającą
bogactwem i wspaniałością jego rodzinną siedzibę decydował się łatwiej.
Niewątpliwie
kompleks zamków krzyżackich w Malborku to duże osiągnięcie architektoniczne i
inżynieryjne średniowiecznych budowniczych. Niewiele jednak osób zdaje sobie
sprawę, że wysiłek włożony w zbudowanie zamku to mały pikuś w porównaniu z wysiłkiem, który włożył Zakon w
budowę Kanału Juranda, obecnie część tego kanału nazwali Malborską Młynówką. Oczywiście Krzyżacy
nazywali ten niewielki kanał inaczej, zbudowali go po to, żeby doprowadzić wodę
do fos zamkowych. Liczył ten kanał, nadal zresztą istniejący, kilkadziesiąt
kilometrów i Krzyżacy budowali go około 50 lat. Na Nogacie nie było wtedy śluz, które obecnie spiętrzają wodę. płynął więc znacznie niżej niż teraz i do zasilania fosy się nie nadawał. Poza tym poziom wody w Nogacie często się zmienił i był zależny od stanu wody w Wiśle.
Doprowadzenie nim wody do Malborka z
odległego jeziora wymagało precyzyjnych pomiarów uwzględniających różnice poziomów. Przede wszystkim, żeby
woda zechciała płynąć w pożądaną przez zakonników stronę trzeba było podnieść
poziom wody w jeziorze. W średniowieczu!!! Nawet dzisiaj nie wydaje się to
proste i łatwe. W dalszym biegu kanał pokonywał wzgórza, które trzeba było
zniwelować, a w jednym miejscu został przeprowadzony ziemnym akweduktem nad
doliną, której dnem płynie strumyk. Strumyk przepływa kamiennym przepustem 10
metrów pod kanałem. Krzyżacy spiętrzając wodę w kanale utworzyli kilka
sztucznych jezior, dzięki spiętrzeniom woda płynąca do fosy zamkowej w Malborku
napędzała po drodze 6 młynów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz