poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Gniew w cieniu krzyżackiego zamku

Trudno sobie wyobrazić z czym byśmy mogli kojarzyć miasteczko Gniew gdyby nie było tego zamku, ale on jest. Największa twierdza krzyżacka po lewej stronie Wisły od 7 wieków stoi na nadwiślańskim wzgórzu i zdaje się ciągle pilnować szlaku handlowego jakim kiedyś była rzeka. Wprawdzie żadnego szlaku już tam dzisiaj nie ma – wiemy przecież jak wygląda żegluga śródlądowa w Polsce, a i Wisła z biegiem lat odsunęła się od zamku. Nie ma już także państwa krzyżackiego, a zamek ciągle stoi na straży i wzbudza podziw swoim ogromem.

Właśnie ten ogrom zabytku okazał się ciężarem nie do wytrzymania dla wątłego budżetu niewielkiej gminy, która musiała go sprzedać .Państwowy remont zabytku trwa już od kilku dziesięcioleci, bez szczególnych efektów, obiekt jest zbyt wielki. Dzięki wielkości przecież jest taki atrakcyjny.

Właściwie cała bryła zamku pozostała nienaruszona, chociaż widoczne są ślady odbudowy i łatania, nie zachowały się też oryginalne stropy, które obecnie są betonowe. Sama jednak wymiana dachów pogrążyłaby w długach gminę Gniew na długie lata.

Oczywiście mogłaby gmina wziąć dofinansowanie unijne ale musiałaby się zadłużyć na tak zwany udział własny.

Wydaje się więc, że podjęła, właściwą decyzję sprzedając cały obiekt razem ze wzgórzem zamkowym firmie „Polmlek”, która wykazała, że jest w stanie zamek wyremontować. Być może dzięki temu będą miały lepszą oprawę międzynarodowe turnieje rycerskie organizowane w Gniewie co roku z coraz większym rozmachem. Zjeżdżają się na te turnieje rycerze i widzowie z całej Europy. „Polmlek” urządzi w większej części zamku hotel, który być może będzie ściągał do miasteczka turystów, no i na pewno będzie musiał płacić spory podatek od nieruchomości. W ten sposób rola zamku się odwróci, zamiast ciążyć na budżecie zacznie go zasilać.

Samo miasteczko Gniew jest starsze od zamku, ma dużo różnych zabytków i szanse, żeby z czasem stać się nadwiślańską perełką, czego mu szczerze życzę.

Na szczególną uwagę zasługują kamieniczki na rynku i zabytkowy ratusz.

sobota, 9 kwietnia 2011

Katedra w Pelplinie

Katedra nazwę swą wzięła od „tronu biskupa”, w Pelplinie akurat katedrą została dawna świątynia cystersów, którzy mieli tu kiedyś swoje opactwo. Cystersi władali okolicznymi ziemiami, mieli w opactwie własny młyn i browar. Po likwidacji zakonu ich kościół po przebudowie został siedzibą biskupa diecezji chełmińskiej, a od 1992 roku jest stolicą diecezji pelplińskiej. W przypadku Pelplina można powiedzieć, że osada, a teraz już miasteczko Pelplin powstało niejako pod bokiem klasztoru i kościoła. Gdy cystersi zaczęli w średniowieczu budować opactwo, wieś zamieszkiwało około 300 osób. Teraz Pelplin, od 1931 roku – miasto, liczy sobie 8600 mieszkańców.

Katedrą w dzisiejszych czasach może stać się dowolny kościół w diecezji wybrany na siedzibę biskupa. W przeszłości jednak często katedry budowano dla biskupów i były to budowle szczególne, monumentalne. Średniowiecznych budowniczych katedr opisał Ken Follet w powieści „Filary ziemi”, bardzo dobra książka i chociaż to tylko powieść, gorąco polecam wszystkim zainteresowanym tematem. Budowano w tamtych czasach wspaniałe, wielkie katedry, które stoją do dzisiaj, chociaż zamiast obliczeń często stosowano samą wyobraźnię, weryfikowaną czasami przez rzeczywistość.




Większa część ceglanej, gotyckiej katedry w Pelplinie zbudowano właśnie w średniowieczu, a przeprowadzając późniejsze przeróbki i modernizacje zachowano styl neogotycki. Nie wszystkie jednak jej elementy przebudowywano o czym świadczy na przykład XIII-wieczne malowidło naścienne w jednym z krużganków.






W samej katedrze pelplińskiej mieści się 26 ołtarzy, a przecież w całym kompleksie pocysterskim znajduje się jeszcze kilka kaplic połączonych krużgankami.

Katedra pelplińska jest rdzeniem miasteczka, nad którym góruje, jest widoczna z każdego jego zakątka.

Monumentalnego majestatu gotyckiej katedry nie jesteśmy w stanie sobie uzmysłowić na podstawie fotografii lub relacji innych ludzi. Opowieści innych pozwolą nam poznać tylko cudze wrażenia. Chcąc doświadczyć oddziaływania katedry i panującej w niej atmosfery musimy osobiście stanąć przed jej furtą i wejść.

Nabożeństwa w tej katedrze mają szczególną oprawę, zwłaszcza te wyjątkowe. Miałem okazję uczestniczyć w wieczornym nabożeństwie ku czci Jana Pawła II w 6 rocznicę śmierci, które rozpoczęło się o godzinie 21.37, bo o tej godzinie dotarła do Polski wieść o jego odejściu. W tym roku po raz pierwszy od 6 lat, dzień 2 kwietnia przypadł w sobotę. Podniosły nastrój uroczystości podkreśliła procesja prowadzona przez biskupa, złożona z duchownych. Dzięki wspaniałej akustyce bardzo nastrojowo wypadły śpiewy chóralne kleryków z pelplińskiego seminarium.

Prowadzący nabożeństwo w katedrze muszą mieć dobrą dykcję i mówić w bardzo wolnym rytmie, bo w takiej świątyni głos rozchodzi się bardzo długo. Muszą oni również po zakończeniu każdego zdania odczekać dłuższą chwilę i pozwolić, żeby wszystkie echa i pogłosy rozeszły się po zakamarkach katedry.

Temperatura w katedrze jest prawie zawsze stała, nawet w czasie największych upałów ogromne masy cegieł utrzymują chłód w jej wnętrzu.

Katedrę bardzo łatwo sfotografować z zewnątrz i zdjęcia w miarę oddają jej ogrom, fotografie wnętrza katedry mogą pokazać detale wystroju ale nigdy nie oddadzą jej wielkości.