wtorek, 30 grudnia 2014

Wawel Północy

Listopad to dość ponury miesiąc. Między dniem i nocą wlecze się długo godzina szarości, która w pochmurne dni potrafi trwać nawet dwie godziny. Nie można wtedy powiedzieć, że jest ciemno, chociaż z drugiej strony tym bardziej nie można stwierdzić, że jest jasno. Taki półmrok jest istną zmorą kierowców, widoczność jest bardzo słaba, a reflektory nie rozpraszają ciemności, której po prostu nie ma. Nawet jednak w listopadzie zdarzają się dni jasne i pełne słońca, chociaż słońce nie świeci wtedy z góry, tylko jakby z boku. Dni takie następują zupełnie nieoczekiwanie. Wcale ich nie zapowiada pogoda dnia poprzedzającego. Takie dni są jakby darem od losu, okienkiem w chmurach. Napawają optymizmem i dodają energii.


Taki właśnie słoneczny i jasny dzień listopadowy nastał gdy oglądałem zamek w Lidzbarku zwanym„Perłą Warmii”. Przewodniki turystyczne nazywają ten zamek „Wawelem Północy” chociaż w tej chwili jest mocno zaniedbany ... jeszcze. Mam jednak nadzieję, że nie potrwa to już długo i wkrótce stan zamku sprosta jego nazwie.





















poniedziałek, 29 grudnia 2014

Lidzbark Warmiński




Ten ładny biały kościółek to prawdziwy unikat. Piszą w wikipedii, że to jedyny taki na Warmii, nie widziałem jednak podobnego nigdzie w Polsce.



 Ma już prawie 200 lat i cały zbudowany jest z drewna. Powstał jako kościół protestancki, a teraz pełni funkcje kościoła prawosławnego, bo część mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego pochodzi z kresów wschodnich i Bieszczad. Nie wiadomo jakim cudem drewniany budynek jakoś przetrwał działania Armii Czerwonej, której udało się podczas wyzwalania i w kilka dni po nim zniszczyć 80% zabudowy Lidzbarka Warmińskiego.Podobnie jak w przypadku innych miejscowości na Warmii, Mazurach, Pomorzu, Warmii i Śląsku czerwonoarmiści potraktowali Lidzbark jako miasto niemieckie i celowo je niszczyli, być może po to, żeby się wyżyć.




Władze ludowe po wojnie nie rekonstruowały starego przedwojennego miasta tylko postawiły na jego miejscu kilka betonowych bloków, które nie mają wiele wspólnego z architekturą.Mimo tych wszystkich przejść miasto miasteczko wydaje się niezwykłe i oryginalne, ma swój klimat zapewne głównie za sprawą ogromnego zamku biskupów warmińskich, ale także innych obiektów.




 W żadnym innym mieście nie widziałem na przykład takiego jak w Lidzbarku budynku bramnego, nazywanego Wysoką Bramą.











Oprócz wieży zamkowej nad miastem wznosi się wieża średniowiecznej kolegiaty, którą widać z każdej ulicy.







Przez miasto płyną dwie rzeczki: Łyna i jej dopływ Symsarna. Zachowały się z dawnych czasów dwie elektrownie wodne, które nadal produkują prąd.






sobota, 27 grudnia 2014

Zalewo. Zakręty historii.

Kiedyś Zalewo było całkiem sporym i tętniącym życiem pruskim miasteczkiem. Położone nad pięknym Jeziorem Ewingi, które już od XIV wieku połączone jest Kanałem Dobrzyckim z jeziorem Jeziorak.

Miało więc zapewnione połączenie śródlądowe na przykład z Iławą już w średniowieczu, dzięki czemu dobrze rozwijał się handel i miasto rosło.  Jego pomyślny niezakłócony rozwój zdaje się potwierdzać plan z 1833 roku, a więc z czasów kiedy nie było jeszcze kolei.


Jeszcze lepiej prosperowało Zalewo  po zbudowaniu linii kolejowej  Elbląg – Ostróda w drugiej połowie XIX wieku. Do II wojny wszyscy ludzie na świecie podróżowali prawie wyłącznie koleją, więc linia kolejowa przechodząca przez Zalewo spowodowała ożywienie i wzmożony rozwój gospodarczy. W mieście przybywało ludności i kamieniczek, powstał ładny ryneczek. Świadczą o tym rozwoju zdjęcia wykonane w okresie międzywojennym.




Armia Czerwona oswobodziła miasteczko od linii kolejowej Ostróda - Elbląg, którą całą rozkręcili i wywieźli do Kraju Rad jako zdobycz wojenną. Dzicy radzieccy żołdacy bezmyślnie spalili i zniszczyli większość budynków i kamieniczek  w Zalewie. Nikt nie protestował, bo właściciele tych kamieniczek, niemiecka ludność cywilna uciekła już wcześniej, wiedząc o bestialstwach jakich dopuszczali się żołnierze radzieccy. Władzy polskiej jeszcze nie było, a zastraszona mniejszość polska wyswabadzana była z zegarków, jedzenia, nawet z butów. Zalewo jest tylko jednym z wielu przykładów tego niezwykłego wyzwalania, wszystkie regiony naszego kraju, przechodziły ten najazd  z różnym powodzeniem. Szczególnie jednak ucierpiała zachodnia i północna część obecnej Polski, gdzie już przed wojną gospodarzyli Niemcy. Przejście armii naszych sojuszników przez Warmię, Mazury, Pomorze i Śląsk, to najtragiczniejszy najazd barbarzyńców w dziejach tych krain. Barbarzyńców wyposażonych w trotyl. Przed przekazaniem tych terenów władzom polskim zabrali do swego kraju wszystko co dało się wyrwać, odkręcić, odłamać, to co się nie dało niszczyli. Gdyby nie działalność naszej bratniej armii czerwonej, połączonym z wyzwalaniem z okupacji hitlerowskiej niczym nie sprowokowanym niszczeniem Zalewo zapewne nadal byłoby miasteczkiem. Dzisiaj jednak nic już nie przypomina tamtego ładnego miasteczka, przedwojennego ryneczku otoczonego kamieniczkami z ratuszem na środku. Najbardziej nie przypomina tego ryneczku PRL-owski pawilon handlowy. W Zalewie jakimś trafem przetrwał do naszych czasów ogromny stary kościół pamiętający jeszcze czasy Krzyżaków.

 









Piękne, prawie okrągłe Jezioro Ewingi wygląda tak ładnie jak za dawnych czasów. Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowania PRL-owskiej gospodarki wpuszczano jednak do niego nieoczyszczone ścieki z garbarni i świniarni, które zabiły w jeziorze całe życie. Oczyszcza się ono teraz ale bardzo powoli, a ludzie pomagają mu jak mogą. Zbudowali oczyszczalnię ścieków i starają się w miarę możliwości usuwać toksyczne osady denne. Oczyszczenie jeziora to jednak zadanie dla kilku pokoleń. Obrzydliwy smród unosi się gdy tylko śruba jakiegoś jachtu zmąci wodę, o żadnym kąpielisku nie może być mowy. Władze gminy zdecydowały się, żeby zbudować w Zalewie nowoczesną marinę, która powstała w 2013 roku, żeby przyciągnąć wodniaków.