czwartek, 23 czerwca 2011

Zamek w Szymbarku

Od zewnątrz prezentuje się imponująco, bardzo wysokie mury i droga dojazdowa wyposażona kiedyś w most zwodzony. Szokuje swoim ogromem, stoi właściwie na pustkowiu wśród lasów i jezior w oddaleniu od jakichkolwiek miejscowości, daleko od ważniejszych dróg.





Na próżno można by w nim szukać dwóch takich samych baszt, bo każda jest budowana w innym stylu. Być może dlatego, że budowano go dość długo, a w tym czasie zmieniały się zasady obronności i kolejne baszty stawiano w myśl nowych wymogów.



Możliwe jest także to, że dużą rolę odegrały liczne przebudowy dokonywane w XVI i XVIII wieku w celu uczynienia z zamku jak najwygodniejszej rezydencji. W założeniu i w pierwotnej wersji, czyli w XIV wieku zamek miał mieć funkcje obronne. O ile wiadomo nie doszło jednak nigdy do oblężenia i obrony. Dlatego zamek powoli zmieniał się w typową rezydencję, pełnił rolę siedziby rodu, oryginalnego pałacu. W murach obronnych zamiast strzelnic wybito wygodne okna,





A po rezygnacji z mostu zwodzonego zbudowano szeroki podjazd do bramy dogodny dla powozów. Brama jest umieszczona wysoko, ponieważ dziedziniec wewnątrz murów położony jest znacznie wyżej niż grunt pod murami. Krzyżacy budując zamek sprytnie wykorzystali wzgórze, obudowali je murem zewnętrznym, a następnie zniwelowali grunt w środku, między murami.





Po wejściu na dziedziniec zamek przestaje wyglądać oszałamiająco, robi raczej przygnębiające wrażenie. Nie chce się wierzyć, że większa część tego dziedzińca była do1945 roku zabudowana. Przez część XVIII, cały XIX i początek XX wieku, a więc około 200 lat zamek był siedzibą bogatej pruskiej rodziny. Przez cały ten czas upiększali go i gromadzili w nim dzieła sztuki, w zamku były 52 pokoje, ogromna biblioteka sala teatralna, oranżeria, a pod zamkiem ogród i korty tenisowe.






Wszystko to przetrwało do II wojny światowej, przetrwało także prawie całą wojnę i stacjonowanie różnych jednostek niemieckich. Nie przetrwało niestety krótkiego okresu, na który zajęła zamek Armia Czerwona. Żołnierze radzieccy nie prowadzili na zamku żadnych działań militarnych (chociaż trudno w to uwierzyć oglądając ruiny) oni tam tylko stacjonowali. Wandalizmem i dewastowaniem zajmowali się zapewne dla zabawy albo z wrodzonej inteligencji. Zniszczyli wszystko co nie dało się wydłubać, odłupać, wywieźć, a później jeszcze pozostałości podpalili i powysadzali.





Nie pomógł także zamkowi okres PRL-u i zapobiegliwość okolicznych chłopów, kto wie w ilu domach i oborach kryją się pod tynkiem krzyżackie cegły. Zapewne nie pomoże zamkowi fakt, że jego właścicielem został prywatny przedsiębiorca. No bo co on niby może z nim zrobić/

wtorek, 14 czerwca 2011

Najpiękniejszy widok na Świecie

Chełmno i Świecie to dwa konkurujące ze sobą miasta rozłożone naprzeciwko siebie po dwóch stronach Wisły. Chełmno to miasto z wieloma zabytkami i bogatą historią, wiele miast w Polsce powstawało na prawie chełmińskim. Świecie zawsze było mniejsze i skromniejsze, dopiero w latach 60-siątych XX wieku przerosło ostatecznie rywala. Stało się tak za sprawą największego w naszym kraju kombinatu papierniczego zbudowanego właśnie w Świeciu, a właściwie obok, bo kombinat zajmuje ogromną powierzchnię. Poza tym strasznie smrodził, były dni kiedy czuć było odór świeckich Zakładów Celulozy i Papieru w odległej o 46 kilometrów Bydgoszczy. Dodatkowym hitem tamtych pięknych czasów był fakt, że drewno do produkcji papieru wożono do Świecia z Bieszczad. Tak, tak w PRL-u nie było bezrobocia, a państwo dbało o to, żeby kolej miała co robić. Kombinat powstał głównie po to, żeby dać pracę okolicznym mieszkańcom. Mało było w Świeciu rodzin, których przynajmniej jeden z członków nie pracował w tym kombinacie. W takim Swieciu dorastałem i takie Świecie pamiętam, kiedyś gdy byłem w Chełmnie jeden z kolegów zaprowadził mnie w miejsce skąd roztaczał się „najpiękniejszy widok na Świecie”



Tak naprawdę to widok wcale nie jest szczególny, bo większa część Świecia położona jest w dolinie i w głębi duszy zawsze jako Świeciak zazdrościłem Chełmnu pięknej panoramy. Miasto położone jest na wzgórzu, które stanowi wysoki brzeg doliny Wisły i zabytkowe budowle są doskonale widoczne na tle nieba.



Nie byłoby może w Świeciu nic godnego uwagi, w miasteczku znajduje się wprawdzie schludny ryneczek



z ratuszem, który pamięta czasy, gdy biurokracja była jeszcze w powijakach,





pomyśleć tylko, że w tym małym budyneczku mieścili się wszyscy urzędnicy miejscy, ale co poza tym w Świeciu?






No właśnie poza tym w Świeciu, a właściwie to w miejscu gdzie kiedyś się ono znajdowało, czyli w widłach Wisły i Wdy, znajdują się pozostałości i to nawet nieźle zachowane po warowni krzyżackiej. Sam zamek wydaje się być potężny, a wieża góruje na okolicą. Z jej szczytu rozciąga się widok na miasto, które przeniosło się już dawno na drugą stronę Wdy, żeby uniknąć zalewania przez dwie rzeki.






We wnętrzu zamku jest prowizorycznie urządzona sala projekcyjna i scena oraz małe muzeum. Burmistrz Świecia chciałby tam urządzić centrum konferencyjno hotelowe jednak stanęło mu na drodze malutkie zwierzątko. Okazuje się, że zamek wykorzystują jako zimowisko nietoperze nocek duży i mapek, zwłaszcza ten ostatni jest unikatem w skali Europy, zagrożony wyginięciem. Niełatwo więc będzie burmistrzowi uzyskać dotację na remont zamku z unii, bo inwestycję blokują ekolodzy.



Warto jeszcze w Świeciu obejrzeć stary gotycki kościół nazywany farą.



Znajduje się on po tej samej stronie Wdy co zamek, czyli tam gdzie kiedyś było miasto. W obecnym stanie kościół farny stanowi zlepek różnych stylów, budowany był w stylu gotyckim, później burzony i odbudowywany, uzyskał wiele elementów i cech późnobarokowych oraz renesansowych. Przez cały okres Polski Ludowej pozostawał w całkowitej ruinie, zaś od roku 1990 był intensywnie odrestaurowywany i odbywają się już w nim nabożeństwa.



Oficjalnym symbolem Świecia jest zamek, którego makieta stoi przy Urzędzie Miejskim. Twórców makiety poniosła trochę fantazja i przedstawili zamek może nie taki, jaki był w rzeczywistości, a bardziej taki, jak sobie wyobrazili. Trzeba jednak przyznać, że zamek przedstawiony za pomocą makiety wygląda bardzo atrakcyjnie i zachęca do obejrzenia oryginału, a przecież o to w końcu chodzi.