Mam na myśli zachowane kościoły pokoju, miały
być symbolem zgody między katolikami, a protestantami albo może wyrazem
tolerancji katolickiego władcy dla protestanckich poddanych. Zgodnie z
warunkami katolickiego władcy te luterańskie świątynie są zbudowane z drewna, gliny
i słomy, a ich kształt nie przypomina kościołów, żaden z nich nie miał też
pierwotnie dzwonnicy. Pozwolenie było niby przejawem tolerancji ale chyba nie
do końca, bo zawierało też inne warunki, które można nazwać szykanami, budowle
miały powstać w ciągu jednego roku, a budowa miała być finansowana tylko przez luteranów.
W gruncie rzeczy, więc Ferdynand III Habsburg, ówczesny katolicki władca Śląska
który ulegając naciskom protestanckiego króla Szwecji zezwolił w 1648 roku na
budowę trzech ewangelickich świątyń raczej powątpiewał, że takie budowle powstaną.
Cały kraj był mocno wyludniony, zniszczony długą wojną i biedny.
Protestanci zaskoczyli go jednak swoją
solidarnością, poświęceniem dla sprawy i operatywnością. Działając pod presją
czasu rozesłali emisariuszy po całej Europie, którzy zbierali datki na budowę
od wszystkich protestanckich gmin, wspierali ich również protestanccy władcy i
książęta. Zbudowali trzy budowle o konstrukcji szachulcowej w wielkim pośpiechu
i nie unikając zapewne rozwiązań prowizorycznych. Budynki były bardzo proste i
puste w środku, przypominały stodoły dopiero w późniejszych latach ich wnętrza
zaczęły pięknieć.
Kościół pokoju w Głogowie spłonął w XVIII
wieku, kościół w Świdnicy odwiedziłem i opisałem trzy lata temu, w tym roku
odwiedziłem kościół w Jaworze. Dzwonnica dobudowana w latach złagodzenia
konfliktów i napięć religijnych zmieniła jego wygląd, można jednak zauważyć, że
jego bryła pierwotnie przypominała stodołę. Wnętrze upiększane przez prawie 3
wieki robi wrażenie.