sobota, 1 stycznia 2011
Gorce i Turbacz
On sam mieszkał w Metysówce bez prądu, po wodę chodził do potoku, a po opał do lasu. Mój brat miał okazję się z nim spotkać w latach 90-siątych. Metys mówił wtedy, że w dużym mieście nie wytrzymałby nawet godziny, chociaż przyznawał, że czasami chodzi się kąpać do turbolotu. Rzeczywiście turbolot i Metysówka położone są dość blisko siebie, a droga między nimi obfituje we wspaniałe widoki.
piątek, 10 grudnia 2010
Mogilno. Klasztor bez mnichów
Nie jest wprawdzie tak
wielki jak ten w Tyńcu, ale klasztor benedyktyński w Mogilnie pochodzi z tego
samego okresu, czyli z XI wieku. Ma więc bardzo długą historię, sami
Benedyktyni - nieco krótszą, bo wymarli śmiercią naturalną w pierwszej połowie
XIX wieku, gdy władze pruskie zabroniły im naboru nowych członków.
Kościół znajdujący się w
klasztorze nieprzerwanie już od prawie tysiąca lat pełni funkcje parafialne i
mimo dwukrotnej przebudowy klasztoru zachowała się większość oryginalnych kamiennych
ścian kościoła, chociaż część z nich pokryto tynkiem. Odprawiane w nim
nabożeństwa różnią się od nabożeństw w innych kościołach, w których brałem
udział. Podczas porannej mszy, po noclegu w klasztorze (funkcjonuje tam hostel)
zorientowałem się, że duża część jej uczestników to ludzie z różnych, czasami
odległych miejscowości, którzy przyjechali do Mogilna tylko po to, żeby wziąć
udział w klasztornym nabożeństwie.
Na pewno duży wpływ na
niezwykłość nabożeństw ma wyjątkowa akustyka tego kościoła, ale chyba nie bez
znaczenia jest fakt, że wszystkie te mury nasiąknięte są historią. Wywiera ona
zapewne duży wpływ na uczestników nabożeństw i na prowadzącego je
księdza, tym bardziej, że przebywa on ciągle w klasztorze, bo tam
znajduje się jego mieszkanie.
Szczególnie intensywnie
historia przemawia do człowieka w krypcie pod kościołem, w której znajduje się
ołtarz nie zmieniany od 10 wieków. Dodatkowo refleksje wzbudza świadomość, że
pod podłogą krypty znajduje się miejsce wiecznego spoczynku kilku setek
benedyktynów, którzy żyli i krzątali się po tym klasztorze przez 8 wieków.
Przemierzając długie klasztorne
korytarze ma się wrażenie, że któryś z tych mnichów zaraz się na nich pojawi.
Z pewnością sprzyjają temu
wrażeniu inscenizacje organizowane przez gospodarzy klasztoru na wirydarzu,
czyli wewnętrznym dziedzińcu. Niestety takie inscenizacje odbywają się
przeważnie latem, więc ich nie widziałem i opisać nie mogę.
Doskonale widać klasztor
po obejściu jeziora mogileńskiego. Znajduje się tutaj duży cmentarz i nie tylko
dobrze widać stąd klasztor ale również wyraźnie słychać śpiew rozlegający się z
klasztoru podczas odprawianych w nim oryginalnych nabożeństw.
sobota, 20 listopada 2010
Beskid Żywiecki
W moim przypadku wyprawa w góry to co najmniej 7 godzin podróży w jedną stronę . Zazwyczaj jeździmy małą grupą w weekend i na miejscu mamy czas bardzo ograniczony. Beskidzkie szlaki są jednak warte tego, żeby się na nich znaleźć
Starczyło nam czasu na odwiedzenie Worka Raczańskiego,

Babiej Góry,

Hali Krupowej

i Pilska.

Na beskidzkich szlakach obcy ludzie mówią sobie „dzień dobry” i życzą sobie nawzajem powodzenia, nie rzucają naokoło śmieci, czują się z górami związani, traktują je chyba jak coś swojego. To właśnie ten, taki jakiś intymny związek ludzi z górami, stwarza niepowtarzalny górski klimat. Mijane osoby nie miały słuchawek w uszach tylko wchłaniały górską ciszę.
We wszystkich schroniskach oddzielonych od szosy trudnym terenem, przez który wiedzie ciężki szlak, jest niepowtarzalna atmosfera wspólnoty przypadkowych osób. Tak właśnie było w schronisku na Rycerzowej, akurat trafiliśmy na duży tłok młodych ludzi i ekipę studentów z gitarą. Atmosfera była bardzo „górska” i przyjemna, chociaż przyszło nam spać na podłodze. Podobny klimat – prawdziwego górskiego schroniska był na Hali Krupowej, załapaliśmy się tam na łoóżka, zapewne tylko dzięki telefonicznej rezerwacji.
poniedziałek, 8 listopada 2010
Grudziądzka jaskinia
Wycieczka miała wieść szlakiem jaskiń grudziądzkich, tymczasem zaczęła się od zwiedzania portu śródlądowego w Chełmnie, dawnej bazy remontowej Żeglugi Bydgoskiej.
Kiedyś w latach 80-siątych, spędziłem w tym porcie, wraz z barką na której pływałem prawie 2 miesiące i miałem obcykane wszystkie ówczesne opcje dojazdu do tego odludnego miejsca. Obecnie port jest w prywatnych rękach, a obok niego znalazła sobie miejsce firma wydobywająca żwir z dna Wisły.
Chełmno znajduje się na wzniesieniu po drugiej stronie rzeki i z portu można podziwiać jego panoramę.
Z portu pojechaliśmy obejrzeć jeden z fortów grudziądzkich
i znajdującą się w pobliżu niego jaskinię.
W dalszej części wycieczki zwiedziliśmy kościółek gotycki w Mokrem,
ruiny zamku w Pokrzywnie
Radzyń Chełmiński
i przepiękny kościółek w Wabczu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)