sobota, 6 lutego 2016

Kościoły z drewna

We wsi Złotowo, 4 km od Lubawy znajduje się przedziwny drewniany kościółek pod wezwaniem świętej Barbary. Nietypowy jest zarówno jego kształt jak i fakt, że ceglana dzwonnica stoi obok. Msze święte odprawiane są w nim rzadko, ale można zajrzeć do wnętrza przez szybkę w drzwiach, co też zrobiłem.





Inny drewniany kościółek, również pod wezwaniem świętej Barbary stoi w samej Lubawie. Podobnie jak ten powyżej pochodzi z XVIII wieku. Jego kształt jest dla takich kościółków typowy ale i tak jest śliczny. Stoi niby w mieście, ale tak naprawdę to poza dawnymi murami obronnymi. Dlaczego? Otóż ten kościółek od początku przypisany był do przytułku i szpitala, a takie przybytki budowano zazwyczaj poza nurami miast. W XVIII wieku i wcześniej wiedza medyczna nie stała na szczególnie wysokim poziomie i mieszkańcy ówczesnych miast obawiali się zarazy. Zapewne też ta lokalizacja przesądzała o tym, że musiał on być zbudowany z drewna. Założenia ówczesnej sztuki fortyfikacyjnej nakazywały, żeby wszystkie obiekty znajdujące się po zewnętrznej stronie murów obronnych były łatwe do zniszczenia. Miało to utrudnić wojskom oblężniczym budowanie przyczółków.








Zupełnie odmienna  od polskich kościółków jest norweska Świątynia Wang. Również cała z drewna do tego zbudowana podobno bez użycia choćby jednego gwoździa tą samą metodą, którą wikingowie budowali swoje słynne łodzie. Powstała jednak znacznie wcześniej niż wszystkie drewniane kościoły zachowane w Polsce. Nie sposób przegapić tego kościółka wchodząc do Karpacza szlakiem wiodącym na Śnieżkę. Jak wiadomo odczucie piękna zależy od gustu, więc każdy musi sam ocenić czy mu się jakaś rzecz podoba, mnie ten kościółek zauroczył, wydał mi się oryginalny i bajkowy.


Trwa już od XII wieku, a od prawie 160 lat stoi w Karpaczu. Jakimś cudem przetrwała przez wszystkie wojny, nie spłonęła i, podczas gdy wiele innych kościołów murowanych tego okresu nie przetrwało. W czasach kiedy przenoszono ten kościółek znad jeziora Wang  do Niemiec, a później Karpacza Wikingowie najeźdźcy – łupieżcy – żeglarze byli już legendą. Trudno też jednoznacznie stwierdzić ile jest w tym kościółku oryginalnych XII wiecznych elementów, a ile materiałów konserwacyjnych i fragmentów wymienionych podczas napraw.


Przyjemnie jest jednak wchodząc do środka pomyśleć, że przynajmniej niektóre jego części pamiętają legendarnych norweskich żeglarzy. Być może wchodzili kiedyś przez te same drzwi i przed mszą składali swoje miecze i topory w korytarzu ciągnącym się wokół kościoła.





O tym, że świątynia jest przyczółkiem Wikingów na Śląsku zdaje się świadczyć wiele elementów wystroju zewnętrznego, które nawiązują do skandynawskiego kultu Odyna. Zwłaszcza gdy spojrzy się na świątynię z boku zwracają uwagę odstające elementy przypominające bukszpryty długich łodzi Wikingów.Można przypuszczać, w czasach,  gdy budowano ten kościółek wczesne chrześcijaństwo w krajach skandynawskich przeplatało się z wiarą w Walhalię, tworząc swoistą mieszankę.






Brak komentarzy: