W końcówce wojny hitlerowscy rabusie urządzili
w nim magazyn i punkt przerzutowy dzieł sztuki rabowanych na Śląsku i w Polsce,
stąd wywozili je w głąb Rzeszy. Wszystkich wywieźć nie zdążyli, bo nadeszli
Sowieci i kilkanaście wagonów pojechało na wschód. Wracając do Rosji
czerwonoarmiści spalili zamek, to znaczy to co dało się spalić. Płyty
marmurowe, które się spalić nie dały nasze władze ludowe później wyrwały i
przyozdobiły nimi Pałac Kultury. Władze komunistyczne chciały nawet resztki
zamku wysadzić w powietrze, bo .... właściwie nie wiadomo dokładnie dlaczego.
Oczywiście
cały czas odwiedzali ruiny różni szabrownicy. W latach 80-siątych XX wieku oglądałem te
ruiny po raz pierwszy, wyglądały dość żałośnie. Kupa cegieł, z której tu i
ówdzie coś wystawało. Później jednak zamkowi przytrafiła się szczypta szczęścia
w osobie pasjonata pana Włodzimierza Sobiecha, który wydzierżawił ruiny i
zdecydował się przeznaczyć część życia i sporą fortunę na odrestaurowanie
zamku. Zmarł przed końcem prac ale to czego zdążył dokonać zrobiło na mnie duże
wrażenie. Podniósł pałac „na nogi” w czasach, gdy nie było jeszcze dotacji
unijnych i chyba tylko niemu i jego
pasji podjęły się dalszej renowacji władze gminy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz